wtorek, 19 lipca 2011

stressssssssssssss

Od dawna nie dodawałam nic konkretnego... po prostu nie miałam czasu ani weny. Kilka gotowych sukienek czeka na swoją kolej, a ja nie mam czasu, by zrobić zdjęcia. Został mi zaledwie miesiąc do wesela. Powoli popadam w panikę. Nic nie gotowe. Niedawno dowiedziałam się, że muszę dodatkowo wynająć dekoratora... wrrrrr. kolejne 2000 w plecy... Wciąż nie mam manikiurzystki, fryzjerki, nie wiem gdzie zamówię bukiet...
Powoli zaczyna przychodzić do głowy myśl - a po co ja w ogóle godziłam sie na duże wesele? Chciałam skromny obiad na maks 20 osób, sukienka za kolanko, 2 godziny gadania, po czym pakujemy się do samochodu i odjeżdżamy gdzieś, gdzie są piękne piaszczyste plaże i święty spokój... Niestety nie w tym życiu. Wesele się robi nie dla siebie, wesele się robi dla rodziny. Z tej oto okazji pan młody wraz z panną młodą biegają jak chomik w bębenku przez pół roku, by przez jedną noc rodzina dobrze się bawiła.

UUUUps, coś się zagoniłam na strasznie pesymistyczne tematy.
Oczywiście pozytywną częścią przygotowań do wesela jest zakup sukni :) niektóre dziewczyny poszukują sukni zanim znajdą swojego księcia na białym koniu. Marzyła mi się zawsze suknia w której była Audrey Hepburn na balu w filmie My Fair Lady.






Stwierdziłam jednak, że nie zaryzykuję jej uszycia, bo może wyjść wielki klaps i udałam się na poszukiwania tej jedynej po krakowskich salonach. OOOO Booooooziuuuuu!!! współczuję! naprawdę współczuję dziewczynom, które wychodzą za mąż latem i ubierają na siebie tak ciężki, niewygodny, okropny pancerz jakim jest klasyczna weselna beza. Przymierzyłam 3. Po czym poddałam się - ostatniej nie dałam rady unieść - ważyła pewnie tyle co ja, ze swoimi marnymi 45 kilo. Stwierdziłam, że nie mam zamiaru umierać w dzień wesela pod warstwami materiału i tu OGROMNY UKŁON dziewczynom z "szafy" za to, ze odkryły mi papilio. Dziś odebrałam gotową sukienkę. Lekka. Zwiewna. Wygodna. Inna. I dla mnie piękna. Dziękuję dziewczyny. Jesteście wielkie.
Na początek kilka zdjęć katalogowych




i kilka real foto. Specjalnie zrobiłam zdjecia pod światło, by pokazać, jak lekka jest









Za butami też niestety musiałam się nachodzić - z moim rozmiarem 34 nie tam łatwo znaleźć coś, co nie będzie straszyć. Postawiłam na klasykę. Po weselu nie pójdą do kąta, tylko dalej będą mi służyć.



W ramach małej dygresji - do pani z ulicy Długiej z pewnego saloniku z dodatkami, w którym kupowałam buty - jest pani skrajnie niemiła. To nie pani powinna być kierowniczką sklepu, tylko pani pomocnica, która jest starsza, mądrzejsza i ma o niebo więcej klasy. A z pani stosunkiem do klientów można najwyżej handlować zieleniną na bazarku. Też pracowałam jako ekspedientka w sklepie odzieżowym i też miałam trudnych klientów, ale na tak chamskie zachowanie nigdy sobie nie pozwoliłam. Może stanie się cud, ten post przeczyta właściciel sklepu i zmieni kierowniczkę. Musiałam się wygadać.


Natomiast bardzo dziękuję Paniom z salonu Maria i Magdalena, gdzie kupowałam suknię - panie się chyba bardziej przejmowały moim weselem niż ja :)) To było bardzo miłe :)

Wracając do tematu - kochany wisior też mi posłuży po weselu. Wciąż nie mogę znaleźć do niego kolczyków. Wymyśliłam sobie perły łezki w złotym filigranie, ale nie mogę ich znaleźć :(





Zdjęcia na sobie pokaże po weselu - o ile fotograf się popisze.

11 komentarzy:

  1. Puchusiu, zaglądasz tu jeszcze?:)
    Ja jestem stałą czytelniczką, nie myśl że takicgh nie posiadasz!
    Wyróżniłam się na mojej liście blogów zasługujących na miano One Lovely Blog Award. Jeżeli hccesz dowiedzieć się więcej, to szczegóły zamieściłamw tym poście : http://chatka-morella.blogspot.com/2011/07/muffin-na-pierscionku-czemu-nie.html
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Suknia prześliczna :)) Gratuluję i życzę powodzenia, żeby ostatnie przygotowania minęły bez stresu. Ja się swoich już nie mogę doczekać... :)

    OdpowiedzUsuń
  3. piękna suknia:)
    gdzie kupiłaś cudne buty? sama noszę 35 i mam problem znalezieniem czegoś klasycznego i uniwersalnego

    OdpowiedzUsuń
  4. Śliczna sukienka.
    Wolę takie od tych napuszonych.

    OdpowiedzUsuń
  5. buty kupiłam w malym butiku na ulicy Długiej w Krakowie "Akcesoria ślubne" czy coś w tym rodzaju. Kierowniczka okropna, zdenerwowała mnie niesamowicie swoim zadzieraniem nosa i traktowaniem klientów, ale tylko tam znalazłam swój rozmiar. Warto pytać, bo w droższych salonach można czasem zamówić odpowiedni rozmiar - wystarczy podać długość wkładki

    OdpowiedzUsuń
  6. Sukienka nieziemska Zazdroszcze , jest jak z jakiejś bajki:)- buciki również, idealne noski! Chciałabym zobaczyć już całość:) Będe czekać na zdjęcia, dodałam Cię do linków, także nic nie przegapie:) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj!
    Zapraszam Cię do wzięcia udziału w zabawie:
    10 pytań kosmetycznych.
    Zostałaś już przeze mnie otagowana na moim blogu, zapraszam raz jeszcze i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja też zawsze marzyłam o sukni, którą miała na sobie Audrey, ale w "Funny face" (wtedy, gdy tańczyła z Fredem Astairem). Teraz myślę, że dobrze, że zdecydowałam się na inną ;)
    Koniecznie pokaż się w swojej Papilio, jest piękna!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziękuję Urszula. Czuję sie naprawdę zaszczycona. Niestety mam reakcję alergiczną na większość kosmetyków, dlatego staram się ograniczać. Wątpię, by moja opinia na ten temat była dla kogokolwiek przydatna. Swoją drogą -fajnego masz bloga. Podziwiam umiejętności. Jak będę miała chwilę musze poczytać dokładniej - masz tam sporo ciekawych rzeczy.

    Ula Rożko - czy to chodzi o tą suknię? http://www.youtube.com/watch?v=PoRngZNazV8
    Jest śliczna. Można znaleźć podobne w salonach, m. in na Długiej, tyle że ta wygląda na lekką, a te które miałam w reku w salonach były dość ciężkie

    OdpowiedzUsuń
  10. Przepiękna, kojarzy mi się z sukienkami końca XVIII wieku:-) Też jestem przeciwniczką popularnych cały czas ślubnych bez:-))
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń